Witam wszystkich,
nie gram już około 4 miesięcy. Czuję się na chwilę obecną fatalnie... Wszystko przez mój charakter hazardzisty... Przez te 4 miesiące dużo się nie zmieniło...
Co chwilę wpędzam się w jakieś lęki...
Po wyjściu z terapii czułem się bardzo pewnie i stabilnie.
Jedyne czego najbardziej się obawiałem po wyjściu
- pamiętam nawet zapisałem to w swojej mapie swiata. To byli rówieśnicy. Co ja im powiem jak będą chcieli wyjść na piwo i w ogóle na jakąś imprezę czy cokolwiek.
Co jeśli będą pytać o moje życie itp... Uwierzcie mi wszystko się spełniło w rzeczywistości. Może w jakiś sposób samą myślą na ten temat to przyciągnąłem.
Wyprowadziłem się do Miasta aby kontynuować terapię, tak jak postanowiłem mitingi itp... Jednak rzeczywistość mnie przygniotła. Moja niska samoocena i brak asertywności wpędziła mnie demoralizację. Ogólnie jestem uzależniony od akceptacji innych , mam bardzo wysokie poczucie winy. Że wszystkiego się tłumacze i cały czas przepraszam... Do rzeczy , zacząłem budować relacje których nigdy nie miałem. Przez 6 lat nie miałem praktycznie w ogóle relacji, więc gdy przestałem grać byłem żądny jakichś znajomych. W końcu mam 21 lat. Okazało się, że wyszło tak jak się tego spodziewałem na terapii. Rówieśnicy mają zupełnie coś innego w głowie, cały czas jakieś imprezy wypady itp.. Zacząłem na początku odbierać tob w sposób normalny , raz po raz przecież nie zaszkodzi ... Później powiem nie. Nawet na początku cieszyłem się, że poznaję ludzi i nie miałem poczucie winy , że czasami gdzieś wyskoczę. Co się okazało, zaczęło zmieniać się moje myślenie. Stałem się atrakcyjny w grupie, a tylko dlatego, że nie miałem swojego zdania i akceptowałem poglądy innych, ponieważ nie potrafiłem odnaleźć swojej tożsamości i nie mogłem być hazardzistą wśród świeżo poznanych znajomych. Tożsamośc hazardzisty jest mi najbardziej bliska , dlatego w późniejszym czasie zacząłem źle się czuć wśród tych znajomych. Zacząłem kombinować, komplikować i kłamać... Przestałem odbierać telefony od ludzi z grupy z tego powodu , bo bałem się, że ktoś z moich znajomych usłyszy i będzie dociekliwy.... Nie potrafiłem wyrwać się z tych relacji i zacząłem tracić kontakt z uzależnieniem i pracą nad sobą. Do moich pieniędzy dostęp ma mama , więc cały czas miałem poczuciem winy, że za dużo wydaję ... Nie umiałem już się cieszyć z wypadów ze znajomymi i zacząłem się odcinać żeby wrócić do pracy nad sobą... Niestety broniłem się kłamstwami i historyjkami, żeby sobię o mnie źle nie pomyśleli.. W efekcie , ludzie zaczęli ze mnie sobie kpić i najeżdżać w sposób żartobliwy a ja nie potrafiłem się już dalej bronić.. Zacząłem milczeć i wpadłem w jakąś fobie , bo nie potrafię rozmawiać z ludźmi... Boję się, że znowu przez swoję wybrakowanie wkręce się w jakieś wiry. Ogólnie porozmawiałem o wszystkim z rodzicami i postanowiłem, że się odetne od tych ludzi , bo wiem , że inaczej nie potrafię tak dłużej żyć beztrosko w śród rówieśników... Najgorsze jest to, że jestem z nimi tak zakumplowany, że oni cały czas na mnie napierają i ciągną do siebie wpływając na moje życie i wpędzając mnie w poczucie winy łapiąc mnie na moich kłamstwach. Dzisiaj podjąłem decyzję, że powiem tym znajomym którzy mnie ciągną dół ( są tacy) że jestem hazardzistą i że mam problemy które muszę rozwiązać i nie mogę tak dłużej żyć... Uciekałem przed tym cały czas , ale wydaję mi się, że nie ma innej drogi.. Strasznie sie obawiam Braku zrozumienia, albo toksycznego wsparcia i zlekceważenia przez nich tematu... Mam starsznie narcystyczne myślenie i cały czas myślę co inni o mnie myślą i każda sytuacją się przejmuję. Natomiast podjąłem decyzję, że się odetne i pójdę na terapię.. Bo mam za dużo długów, żeby tak żyć ... Co myślicie czy mówiąc, że jestem hazardzistą pomogę sobie i będę spał spokojnie, że nie muszę ściemniać i udawać ?