Cześć wszystkim,
Krótko o sobie, mam 35 lat, miałem nawrót... Niestety długi nawrót. W sumie na własne życzenie. Zaniedbałem (porzuciłem) mitingi. Mając 32 lata podjąłem leczenie, terapia + mitingi. Niestety wróciłem do punktu wyjścia... Niestety przekonałem się ze skutki nawrotów to jeszcze większe spustoszenie. Po co mi to było? Nie wiem... Jest we mnie pustka, rozbicie i ten ścisk w przełyku... Jestem w 5letnim związku, partnerka pomagala mi wyjść z problemów finansowych udzielając pożyczki (na uzupełnienie debetu). Byłem już blisko spłacenia wszystkiego do banku i zostałby mi tylko dług wobec mojej drugiej połowy. Niestety... Choroba znów mnie dopadła. Konsekwencje finansowe b duże, łącznie ok 100 tys zl. Prace mam do końca roku... Dlaczego to pisze? Wstyd mi wrócić na miting, wiem że jakbym powiedział to mojej drugiej połowie, to może być już koniec i wyląduje pod mostem... Boli, że człowiek tak całe życie się szarpie ze swoimi chorymi emocjami. Proszę jeśli ktoś to czyta, nie popełniajcie tego błędu co ja. Życzę Wam pogody ducha, a sobie spokoju i siły do walki....